Kosmiczne miejskie legendy, czyli karzeł w księżycowym łaziku…
6 kwietnia 2013 Dodaj komentarz
Na podstawie „Phantom Cosmonaut” z Encyclopedia Astronautica

źródło: http://www.flickr.com
Wszyscy znamy legendę o czarnej Wołdze, która krążyła po mieście i porywała dzieci. Za jej kierownicą w zależności od ducha czasów mieli siedzieć agenci KGB, sataniści lub przedstawiciele zestereotypizowanych mniejszości narodowych. Po co to robiła i dlaczego dzieci- przez kilkadziesiąt lat nie ustalono. W międzyczasie nastały lata 90te i Wołga zdążyła zmienić markę na BMW, które od modeli seryjnych różniło się brakiem klamek. Jest to tylko jeden z przykładów historii nazywanych „legendami miejskimi” stanowiącymi nowoczesny folklor. Można by pomyśleć, że tak poważny temat jak astronautyka jest wolna od tego typu opowieści. Byłby to pierwszy i zarazem ostatni krok do poważnego zdziwienia faktem, że przez pół wieku eksploracji przestrzeni kosmicznej i ten obszar działalności człowieka dorobił się ciekawych kosmicznych mitów.
Karzeł w łaziku…
W listopadzie roku 1970 na Księżycu wylądował radziecki Łunochod 1, pierwszy w historii zdalnie sterowany łazik pozaziemski. Dla wielu ludzi było to osiągnięcie nie do pomyślenia i wykraczało po za zakres wyobraźni. Idea sterowania urządzeniem znajdującym się na innym ciele niebieskim wydała się tak fantastyczna, że narodziła się teoria, która miała dać bardziej przyziemne rozwiązanie tej kwestii. Jak legenda głosi w łaziku znajdował się agent KGB, który miał być ze zrozumiałych względów karłem i polecieć w samobójczej misji w jedną stronę. Teorii tej miał sprzyjać fakt, że budowa łunochodów przypominała trochę zakrytą wannę na kołach w której to miałby przebywać karzeł-operator. Minusem tej historii było to, że nie wyjaśnia jak ów człowiek miałby tam przeżyć 11 miesięcy. Tyle bowiem trwała misja łazika.
Syn rumuńskiego noblisty- Walter Frisbee…
Po drugiej stronie oceanu w wyniku żartu dwóch amerykańskich astronautów powołany został do życia fikcyjny astronauta Walter Frisbee. Jeden z dziennikarzy podsłuchał rozmowę Pete Conrada i Jima Lovella, którzy zdając sobie sprawę z bycia obserwowanymi w poważny sposób rozmawiali o tajemniczym 10tym członku z drugiej grupy treningowej astronautów NASA. Miał być to najlepszy pilot oblatywacz jaki żył na Ziemi jak relacjonowali astronauci. Podobno był synem rumuńskiego noblisty. Jego szkolenie miało odbywać się osobno i dlatego pozostawał poza zasięgiem mediów. W pewnym momencie żart zaczął żyć własnym życiem i NASA musiała wkroczyć z oficjalnym komunikatem, że Walter Frisbee nigdy nie istniał.
Apollo 18 uwięziony na niewidocznej stronie Księżyca a Siergiej Krikalew na orbicie…
Historia Claggetta Randyego kolejnego fikcyjnego astronauty jest przykładem niebezpieczeństwa jakie niesie ze sobą zbytnia wiara w to co się widzi na srebrnym ekranie. James Michener był twórcą para-dokumentu „Space”, który podejmował kwestie amerykańskiej eksploracji kosmosu. Przedstawił w niej historię lądowania fikcyjnej misji Apollo 18 na niewidocznej stronie Księżyca. W skutek promieniowania i rozbłysku słonecznego astronauta ginie podczas próby awaryjnego opuszczenia powierzchni Srebrnego Globu. Część amerykańskiej widowni słabo znając historię programu księżycowego przyjęła wydarzenie za prawdziwe.
Telewizje informacyjne z kolei były przyczyną powstania legend miejskich na temat kosmonautów rosyjskich. Jedna z nich mówiła o uwięzionym kosmonaucie na stacji Mir, który nie mógł wrócić na Ziemię ponieważ ZSRR właśnie przestał istnieć. Źródłem tej historii był fakt, że w wyniku problemów finansowych wymiana załóg i loty odbywały się w pewnym czasie nieregularnie lub wprowadzano zmiany w grafiku lotów. W 1992 roku pojawiły się artykuły o powrocie kosmonauty, który miał być uwięziony na Mirze (artykuły w przypisie2). W tym wypadku dziennikarska chęć zrobienia sensacji przeważyła nad zapoznaniem się ze zmianami w grafiku lotów. Siergiej Krikalew został istotnie dłużej na stacji niż było to planowane przed jego misją jednak postanowiono przedłużyć jego misje, żeby zrobić miejsce w Sojuzie „na szybko” dla austriackiego kosmonauty który zapłacił za misję 7 mln dolarów (a dokładniej Austria w misji Austromir Sojuz TM-13). Po stronie rosyjskiej wszystko było pod kontrolą jednak tak przedstawiona wiadomość mogła w zrozumiały sposób wpłynąć na mniej uważnego widza, który zapamiętał medialne: „uwięzieni na orbicie”. Potem historia zaczęła się powielać w formie memu z licznymi modyfikacjami. Na podstawie tej idei (czyli uwięzienia na orbicie) powstał film „Kosmonauta” zaprezentowany na festiwalu w Wiedniu w 2001 roku. Fabuła przedstawiała kosmonautę Igora Fedorowa na pokładzie Sojuza który nie mógł nawiązać łączności z kontrolą lotów po upadku ZSRR. W końcu był zmuszony do podjęcia ręcznej procedury deorbitacji. Czy mu się to udało- musicie obejrzeć film.
Bracia Judica-Cordiglia
W klimacie bardziej teorii spiskowej niż legendy miejskiej utrzymana jest historia dwóch amatorów radiowców z Włoch którzy swego czasu cieszyli się sporą popularnością. Giovanni Battista i jego brat Achille w latach 60tych przeprowadzili szereg nasłuchów radiowych spośród których kilka miało pochodzić z radzieckich załogowych statków kosmicznych. Zapewnili oni bogatą liczbę ciekawych (oraz całkiem zabawnych) historii o tajnych misjach jakie miałby rzekomo przeprowadzić ZSRR. Ograniczona wiedza o możliwościach kraju zza żelaznej kurtyny oraz Sputnikomania umożliwiła wyrośnięcie całej alternatywnej historii ze swoimi bohaterami i lotami, które nie mogły się wydarzyć gdyż opuszczenie orbity i ucieczka w głęboki kosmos wymagała możliwości technicznych a nie tylko utraty kontroli nad statkiem. W ten sposób pojawiła się Ludmiła- kosmonautka, która miała zginąć podczas wejścia w atmosferę w roku 1961 oraz kilka innych postaci. Poniżej kilka „przechwyconych” przez radiowców komunikatów:
- Maj 1960, załogowy statek przekazuje wiadomość, że zszedł z kursu.
- Paźdźiernik, 1960, Bracia odbierają sygnał SOS od statku, który miał zostać wystrzelony w daleki kosmos.
- Luty 1961,Nagranie od astronauty który umiera na orbicie z braku tlenu.
- Kwiecień 1961, Nagrane zostają sygnały radiowe z kapsuły, która trzy razy okrążyła Ziemię i weszła z powrotem w atmosferę na kilka dni przed misją Gagarina.
- Październik 1961, Rzekomy astronauta traci kontrolę nad statkiem, który zostaje wystrzelony w daleki kosmos.
- Listopad 1962,Kapsuła wchodzi pod złym kontem odbijając się od atmosfery i znowu ginąc w dalekim kosmosie.
- Listopad 1963 nagranie kosmonautki która podobno ginie podczas wejścia w atmosferę.
Pół prawdy to całe kłamstwo…
W książce „Dziwniejsze niż prawda” („Stranger than truth”) autor umieszcza prawdziwą osobę związaną z radzieckim programem kosmicznym w nieprawdziwej historii. Pułkownik Piotr Dołgow miał zginąć w locie statku Wostok, 11 października 1960 roku. Takiego lotu oczywiście nie było jakkolwiek dla Dołogowa było to bez różnicy, gdyż faktycznie zginął śmiercią tragiczną. W rzeczywistości w trakcie testu kombinezonu kosmicznego, który miał być użyty w misji kosmicznej, wykonywał testowy skok z wysokości 28 km. Niefortunnie rozbiciu uległa szyba hełmu co zakończyło się śmiercią Dołogowa.
Prawdziwy fantomowy kosmonauta
Czasami bywa tak, że wydarzenie wygląda na tyle prawdziwie iż nie potrzeba dużo wyobraźni żeby stworzyć legendę. W wypadku tej historii strona rosyjska sama stworzyła kosmonautę upiora- dosłownie. FM-2 był manekinem, który był tak dokładnie wykonany, że nawet twarz miał odwzorowaną na podobieństwo Gagarina. Wcześniej do testów statków Wostok stworzono Iwana Iwanowicza. Żeby nie było wątpliwości między „twarzą” a szybą hełmu umieszczono napis MAKIETA. I całe szczęście bo znalezienie Iwana po wykonanej misji przez przypadkowego przechodnia na polu mogłoby się skończyć szokiem.
Przypis: http://www.astronautix.com/astros/fedrov.htm Komunikaty prasowe o uwięzionym na Mirze kosmonaucie w różnych źródłach są prezentowane w odmienny sposób. Inna wersja tej historii: http://www.astronautix.com/flights/mireo10.htm